- Forum garstki fanów Gwiezdnych Wojen http://www.star-tales.pun.pl/index.php - Część fabularna http://www.star-tales.pun.pl/viewforum.php?id=3 - Dar pustyni [Hakon i Tesa] http://www.star-tales.pun.pl/viewtopic.php?id=20 |
Hakon - 2009-06-17 20:50:28 |
*Słonca zbliżały się ku zachodowi, zwiastując suchą i zaskakująco zimną noc. Czerwona łuna rozlewała się nad piaskowymi zabudowaniami, gdzieś daleko, gdzie sięgał wzrok Hakona, stojącego bok w bok ze swoim eopie. Kantynę opuścił dobre kilka lokalnych godzin temu, tylko po to, by w zamian za chłód lokalu dostać żar słońca, samotność i... te metafizykę, która rządziła tym surowym miejscem. jechał krótko, wolno, aż tam, gdzie nie było śladów życia. To mu przypominało dom. Rejsy, i ciszę na morzu, która tak naprawdę niewiele różniła sie od pustyni. Nie werbalizował swoich mysli, nie zamieniał w słowa. Nie pisał wierszy i nie śpiewał. Dlatego musiał robić takie wyprawy. Bo najlepiej rozumiał sam siebie. teraz, na obrzeżach osady, w pobliżu domku z piasku, w jakich tu wszyscy mieszkali, glinianej, odpychającej budowli, zsiadłszy ze swojego wierzchowca juki i siodło, raz po raz posyłając spojrzenie ku zachodom. Ściągnął siodło. Wierzchowiec się nawet nie spocił. Hakon oparł sie o balustradę, na której siodło zawisło i zamknął jedyne oko. Od strony osady słyszał jeszcze gwar. Tu juz wszyscy pochowali sie w domach. Małe osiedle, nie takie biedne, nie bogate. Tylko coraz cisze przeszywał szum myszkującego pustynnego szczura od strony niewielkiego wysypiska za zabudowaniami* |
Tesa - 2009-06-17 21:10:11 |
*Ten dzień był naprawdę gorący. Rzec można, zbyt gorący dla małej, czteroletniej dziewczynki, która z wielkim trudem znosiła taką pogodę. Dlatego też, wczesnym popołudniem postanowiła zatrzymać się w cichym, chłodnym i ustronnym miejscu. Przypadkiem się stało, że była to kupa paru niepotrzebnych nikomu śmieci zwana też często wysypiskiem śmieci. Po godzinie siedzenia i wypatrywania się w jedno miejsce, Tessa usnęła. Obudził ją dopiero dźwięk wieszania siodła na barierkę, jako że jej kryjówka nie była zbyt daleko a owy dźwięk nie był też bardzo cichy. Zerwała się szybko, otrzepując sukienkę i wyszła powolutku, przecierając zaspane oczka.* |
Hakon - 2009-06-17 21:17:20 |
*Szczury czmychnęły w popłochu, uciekajac przed intruzem na ich własnym terytorium. Duzo większym i bez ogona. Ale to szczury. Hakon przysłuchiwał się temu wszystkiemu. Osobliwej grze dźwięków i milczenia. Zmęczenie całego dnia parowało, jak każda jedna kropla wilgoci. Ulatywało z niego i oddawało się powietrzu. Narastająca ciemność była więc zmęczona. Hakon odpoczął. Wyprostował się. Zrzucił z siebie chroniącą go przed żarem prosta tunikę i rzucił na barierkę obok siodła. Eopia uwolniona z juków snuła się po niewielkim wspólnym podwórku, czekając, az zostanie wpuszczona na zagrodzony teren za domami, do stada eopi należących do innych mieszkańców. Hakon odrzucił w tył tkaninę chroniącą jego szyją i twarz. Ukazało się pod nimi gadzie, pociągłe, surowe, przecięte głęboka blizną oblicze kaleeshianina. Prawe oko o migdałowej źrenicy emanowało spokojem. Lewe spoczywało zakryte owalem skórzanej opaski. Odwrócił się, chcąc dopełnić do konca rytuału pożegnania dnia i w rezultacie isc spac, kiedy nagle stężał. Jego nieparzyste spojrzenie padlo jak drapieżny ptak na gryzonia. Na… małą dziewczynkę* |
Tesa - 2009-06-17 21:28:47 |
*Dziewczynka nigdzie się nie spiesząc szła powolutku, coraz bardziej przy zbliżaniu się do mężczyzny stawiając swoje kroki. Można powiedzieć, że bardziej słychać było jej wydzierające się z piersi serce, niż to że w ogole się porusza. Mężczyznę bacznie obserwowała, przygryzając nerwowo, ze strachu dolną wargę usteczek. Gdy tylko istota zwróciła swój wzrok na nią, brwi ku górze uniosła i powiedziała ciche "o". Zatrzymała się, rozejrzała dookoła i nie wiedząc gdzie się schować oczka zamknęła i twarz w dłoniach skryła mając nadzieje że uda jej się wtedy zniknąć.* nikogo nie ma tu... |
Hakon - 2009-06-17 21:45:21 |
*w jedynym oku Hakona wymalowało się zdziwienie, kiedy nieznacznie przekręcił głowę w bok. Miał przecinające duchotę powietrza, ostre, ale zarazem spokojne spojrzenie. Analizował w ciszy to, co widzi. Dziecko. Ludzka forma larwalna. O ile lubił kaleeshianskie dzieci to za ludzkimi niekoniecznie przepadał z powodu ich pewnej, dość znacznej jak dla kaleesha dozy niewdzięczności. Darły się niemiłosiernie i obficie raczyły swoich rodzicieli przykrymi słowami, z których najbardziej wyróżniał się zwrot "nienawidzę cię" kierowany do matek odmawiającym im czegokolwiek. To Hakona bardzo drażniło, ale odepchnął w tył te wspomnienia, czyniąc dusze i umysł zupełnie nowym. W reakcji na czyn dziecka przekręcił głowę w drugą stronę, jakby nie rozumiejąc o co może chodzić dziewczynce. Oderwawszy od niej spojrzenie powiódł nim po drzwiach mieszkań sąsiadów. Nikt tu nie miał dzieci. Więcej - nie mieszkali tu ludzie. Skąd wiec ona? - zapytał siebie. Zgubiła się. Najwyraźniej. Nie mówiąc nic sięgnął za siebie, do kulbaki siodła, i zaczął ją rozpinać, nie tracąc dziecka z oczu. A raczej oka* |
Tesa - 2009-06-17 21:58:03 |
*Dziewczynka ściągnęła usteczka i odsłoniła jedno oko, kierując swój lekko wystraszony wzrok ku niemu. Widząc, że osobnik wcale nie zachowuje się agresywnie odsłoniła też drugie oczko. Ciągle ostrożna, ruszyła do przodu zaciskając mocno piąstki i kierując się ku niemu. W wyniku czego jej serduszko bić mocniej zaczęło. Oddech jej stał się nierówny, ciało zaczęło mocniej się pocić a oczka przymrużyły się delikatnie* |
Hakon - 2009-06-17 22:06:37 |
*On sam tez nie był pewien tego stworzenia. nie chciał, by narobiło wrzasku i wszystkich pobudziło. Hakon był tu i tak ledwo tolerowany. Wzbudzał nieufność z jakiegoś powodu. Moze dlatego, ze był taki milczący, nosił długa broń, miał blizny, nie miał oka i był przedstawicielem wyjątkowo dzikiej i wojowniczej rasy? na pewno kilka tych cech należało odhaczyć. Kaleesh przykucnął przy barierce, nie przerywając czynności. Stał się przez to mniejszy. Mniejszy = mniej groźny. W jego owiniętej częściowo ochronnym bandażem dłoni znikł wyjęty z kulbaki pakunek. Odwróciwszy się wciąż przykucnięty, twarzą ku dziewczynce odwinął zawiniątko. Był tam wypiekany przez miejscowych farmerów twardy chleb. ułamał kawałek i na otwartej dłoni wyciągnął ku dziecku* |
Tesa - 2009-06-17 22:16:29 |
*gdy była już dostatecznie blisko, rzec można na wyciągnięcie ręki zmrużyła bardziej oczka i głowkę przechyliła jakby chcąc tym samym uniknąć ciosu. Już spięła wszystkie mięśnie by móc po prostu uciec jak najdalej gdy ten, wyciągnął ku niej rękę. Normalnie, uciekła by najszybciej jak mogła nie zwracając uwagi na chlebek, jednakże jej żołądek przypominał o sobie już od przeszło trzech dni. Tak i teraz, istota usłyszeć mogła głośny "burk". Dziewczynka chwyciła się za brzuszek i skrzywiła. Musiała się przez chwilę zastanowić, co zrobić. Mimo wszystko podeszła wlepiając w jego łapę swoje wielkie ciemnobrązowe oczy i nieśmiało wzięła chlebek*Dziekuje... |
Hakon - 2009-06-17 22:22:51 |
*Pazurzasta dłoń kaleesha zaopatrzona w dwa kciuki nie poruszyła się, jak i cala jego zatopiona w bezruchu osoba. nawet po przyjęciu pokarmu, chwile trwał w bezruchu, by po wili cofnąć ramie i odłamać kolejny kawałek. Kręcąca się dalej eopia parsknęła, mącąc cisze. Hakon nie zareagował na jej dźwięki. Z kamienna twarzą, z pewną dozą napięcia przyglądał się nieznanej mu twarzy. nie znał ludzkich dzieci. Nigdy nie widział żadnego z tak bliska. Kolejny kawałek znalazł se na wyciągniętej powoli ręce. Ręce żylastej, silnej, nieprzesadnie umięśnionej. Kaleeshowie byli szczupli, a nawet chudzi. Mieli zbite w sobie ciała, przez co wyglądali bardzo szorstko. Hakon tez tak wyglądał i był tego świądom, ale mimo to podał próbę rozpogodzenia nieco swojej obojętnej, zawsze kamiennej twarzy* |
Tesa - 2009-06-18 13:36:11 |
*Mimo swojego młodego wieku Tessa widziała już naprawdę wiele przedziwnych, dziwacznych stworzeń i istot, tak więc widok Hakona specjalnie jej nie przeszkadzał. To, że czuła lęk było rzeczą normalną bowiem zawsze go odczuwała przy istotach nieznajomych. Przecież nigdy nic nie wiadomo, jak ktoś zareaguje, czy ma on przyjazne zamiary czy też nie...Dziewczynka widząc że mężczyzna wysuwa po raz kolejny do niej rękę mrugnęła dwa razy i pozwoliła sobie wziąć znów kawałek chlebka i szybko zjeść. * |
Hakon - 2009-06-18 13:45:37 |
*Tym razem został w swojej pozycji. Nie sięgnął po kolejną porcję. Pozostał nieruchomy, stateczny, spokojny. czekał na kolejny krok w tej zależności. Nie chciał straszyć dziecka. Właściwie to sam nie wiedział, czego chciał, i dlaczego to robi. Na Tatooine dobroć nie płaca się w żaden sposób. A tym bardziej dobroć bezinteresowna. Dzielenie się jedzeniem z istotami których w żaden sposób nie można wykorzystać. A taką właśnie było dziecko. |
Tesa - 2009-06-18 13:59:59 |
*Dziewczynka bliżej do mężczyzny nie podeszła a i też stwierdziła, że o więcej prosić nie będzie, bo to przecież niegrzeczne i jej rozmówca mógłby się na nią obrazić. Przykucnęła sobie tam gdzie stała i objęła rączkami kolanka kładąc prawy policzek na nich i patrząc na niego. Na pytanie z początku odpowiedziała wzruszając ramionami lecz później powiedziała*gdzieś tam... gdzie trafia się po śmierci zapewne. Mama mówiła że to kraina takiego wielkiego drzewa. Gdzie trafiają tylko dobrzy ludzie. A Ty? gdzie masz swoich rodziców? |
Hakon - 2009-06-18 14:08:14 |
*Nie miał zamiaru dziewczynki torturować, głodem morzyć czy udowadniać swoją wyższość poprzez zaprzestanie dzielenia się chlebem. Chciał zobaczyć, co zrobi. Wysłuchawszy jej odpowiedzi, ruchem wolnym, wręcz leniwym odłamał kolejny kawałek, tym razem za czynnością i wzrok spuszczając. Wyciągnąwszy rękę podniósł nieznacznie głowę, by spojrzeć na ciemniejące z chwili na chwilę niebo* Zostali na Kalee *odpowiedział Hakon. Miał bardzo cichy głos. Spokojny, jak on sam. Oddawszy kolejny kawałek chleba wstał i odszedłszy kilka kroków złapał eopię za kantar. Zwierze trąciło go łbem. Hakon, spojrzawszy na dziewczynkę wykonał krótki przywoływawczy gest głową. Typowo kaleeshianski* |
Tesa - 2009-06-18 14:19:44 |
*Dziewczynka delikatnie bujać się zaczęła i z chęcią przyjęła kolejny kawałek chlebka, który zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Podniosła łepek i mrugnęła dwa razy, zastanawiając się nad czymś intensywnie* a co to jest Kalee?*zapytała wkrótce, podnosząc się i strzepując malutkie ziarenka piasku z i tak dość mocno ubrudzonej, swej jedynej sukieneczki. Nie zauważyła wcześniej tego zwierzaka, do którego podszedł. To też oczy jej większe niż zwykle się zrobiły a ustka swe otworzyła szeroko. Palec wskazujący wyprostowała i wskazała na niego i jego pupila* o! to o!*i powolutku, po mimo niemałego podniecenia podeszła do Hakona, tak jak tego chciał* |
Hakon - 2009-06-18 14:29:09 |
*Szczupła, acz żylasta i zbita w sobie sylwetka kaleesha, odziana w luźne tradycyjne i bardzo funkcjonalne szaty stała w zapadającym półmroku na tle piaskowych zabudowań. Jedna ręka kaleesha trzymała za sznurowy kantar zakończony trąbką wielki łeb eopie. Juczny wierzchowiec na czterech, zakończonych parzystymi palcokopytami, długich nogach przypominał z kształtu ciała nieco tłusta, łysą larwę. Szyje miał długa, ruchliwą a oczy błyszczące, okrągłe o niebieskich tęczówkach* To moja planeta *Rzekł kaleeshianski Izvoshra. Mój dom - dodał w myślach. Spojrzał w dól. Dziecko stało blisko. Takie maleńkie, kruche, delikatne. Wszystko dookoła tu było surowe, twarde, niemiłe. A tymczasem... przeżyła, na złość pustyni. Dar pustyni... Hakon pochyliwszy się nieznacznie wsunął dziecku dłonie pod pachy, by zaraz bez wysiłku unieść ją i posadzić na grzbiecie eopie. Zwierze miało prawie dwa metry w kłębie. Hakon nie uznał za konieczne dodanie słów "trzymaj się". Przecież to oczywiste - musi sie trzymać. A zwierze nie miało siodła. Miało za to luźne fałdy skóry na karku, których można było sie chwycić* |
Tesa - 2009-06-18 14:37:47 |
*Dziewczynka z zaciekawieniem przyglądała się zwierzęciu. Jeden paluszek, akurat ten wskazujący, którym wcześniej na nich wskazywała przyłożyła do ust i przechylając łepek to na lewą stronę. Gdy już miała kucać by wyciągnąć do niego rączkę została podniesiona do góry. Głowe do góry uniosła i na Hakona spojrzała nie wiedząc o co chodzi, ale mimo wszystko trochę też ze strachu chwyciła się kurczowo potworka i uśmiechnęła się szeroko*ooooo! jak tu wysooko! Ale...to znaczy że jest więcej planet niż tylko ta o ?*zapytała kurcząc usteczka* |
Hakon - 2009-06-18 14:52:21 |
Nie bój się *szepnał Hakon, przytrzymując jej łydkę pazurzastą, silną dłonią. Spod ochronnych bandaży widać było stare blizny. Zwierze było spokojne i bardzo ciepłe* Jest wiele planet *odpowiedział, a upewniwszy się, ze siedzi ona pewnie, chwycił zwierze za kantar i ruszył bok w bok z nim, powoli, ku furtce, która otworzywszy lekkim kopniakiem, wprowadził eopie wraz z jeźdźcem na ogrodzony teren, gdzie były jeszcze trzy podobne zwierzęta, skromne zadaszenie i nic poza tym. Żadnej paszy, żadnej wody. Hakon obejrzał się przez ramie, na dziewczynkę. Czy siedzi, i jak wygląda wyraz jej twarzy* |
Tesa - 2009-06-18 15:03:04 |
a jak wiele jest tych planet? więcej niż paluszków?*zapytała podnosząc jedną rączkę w górę, lecz gdy zwierzak ruszył, pokiwała się to na lewo to na prawo, przewróciła oczkami i zaraz znów trzymała się mocno* ojoj! patrz tam *próbowała wskazać Hakonowi noskiem na pozostałe trzy podobne zwierzaki* to chyba jego rodzinka...a jak on się nazywa?*zapytała nieśmiało. Widać już troszeczkę się oswoiła, bowiem zaczęła mówić. Ba, nawet zaczęła dużo mówić.* |
Hakon - 2009-06-18 15:18:36 |
Dużo wiecej *odpowiedział. W jego głosie zaczeła zachodzić powoli ledwo zauważalna zmiana. Na nieco cieplejszy. Na tyle, ile się dało. W Hakonowej normie. Zamknąwszy za imi furtkę spojrzał na inne eopie. Wszystkie odpoczywające po dniu pracy. Miały spuszczone łby, i ryjkami przekopywały piasek w poszukiwaniu porostów. Kilka dni temu to tu było niewielkie złomowisko. Przeniesiono je obok, by tu móc wypasać zwierzęta. Bardzo niewiele wymagają – pomyślał Hakon. Do życia wystarczy im tylko tyle, by ich nie zabijać* Noo *odpowiedział. Nie nadawał topi imienia. Roo znaczyło po kaleeshiansu pozbawioną wyraźnego znaczenia słownego pochwałę. Tym słowem Hakon często chwalił zwierze.* |
Tesa - 2009-06-18 15:29:21 |
*oblizała suche już ze względu pewno na klimat i pogodę usteczka i spojrzała na zwierzaczka* noo. Cześć noo *powiedziała uśmiechając się do niego po czym zerknęła na Hakona i rumieniąc się przy tym zapytała* A Ty?*po czym twarzą przytuliła się do karku zwierzęcia chichrając się cichuteńko. Oczywiście tak by nie zrobić nikomu przykrości. Po chwili, gdy śmieszki przeszły a rumieńce zostały zerknęła w dół na ziemie i swoje sandałki. Zastanawiała się, jak bardzo bolałby ją upadek z takiej wysokości* dlaczego trzeba spadać? |
Hakon - 2009-06-18 15:39:41 |
*Na surowej twarzy kaleesha pojawiło sie coś jakby usmiech. Bardzo sie staral, by tak to wygladało, ale jego skóra na pysku nie była w tym wyrazie wygimnastykowana.Zbyt sztywna, by ładnie, zrozumiale sie uśmiechnąć* Hakon *Odpowiedział, równie cicho jak wcześniej. Dziecko mówiło głośniej, niż on* Nie trzeba spadać *Dodał, wyciągajac ręce. Przy wysokim zwierzęciu był niski, nie mógł jej po prostu złapać. Z dłoni uczynił coś na kształt koszyczka, w niemej zachęcie, by zsunęła mu sie w objęcia. By mógł ją złapać i bezpiecznie postawić* Zawsze trzeba wybierać lepsze wyjscie *Dodał szeptem.Ale dodał. Poczuł, ze jest z siebie dumny. Łatwiej mu było trafić w oko hukowi z dużej odległosci we mgle, niż odezwać się więcej, niż to konieczne* |
Tesa - 2009-06-18 15:47:17 |
*pogłaskała powolutku i ostrożnie zwierze, które mimo wszystko ( czyli naturalny urok osobisty etc) nadal wzbudzało w niej strach i niepewność. Przygryzając dolną wargę, chwytając się mocno zwierzęcia i spinając wszystkie mięśnie, powolutku zsunęła się z jego grzbietu na ręce Hakona. To był już duży wyczyn. Zaufała mu, w tak ważnej sprawie bo przecież mogła spać na dół i upaść niefortunnie. Mocny ucisk przerzuciła na niego i odetchnęła z ulgą przymykając oczka.* jestem Tessa *powiedziała rumieniąc się nadal i spoglądając prosto w jego oczka* latająca księżniczka... |
Hakon - 2009-06-18 15:55:58 |
*Oczka Hakona a raczej jego jedno oko było teraz przymkniete a źrenica duża, rozszerzona mrokiem, ktory ich otulił. Bez wysiłku przejął ciezar dziecka na swoe ramiona, utrzymujac ją w górze, przed sobą. jakby w locie. Latająca Księżniczka. Ładne imię. Skinął głową. Tkaniny opadajaće na ramiona z jego turbana poszorowały ramiona i obojczyki. Postawił Latającą Księżniczkę tuż przy swojej nodze. Co dalej? Zapytał głos. Eopia odprowadzona do zarody. Czas spać. Ale... nie był sam. Spojrzał na szopę - schronienie dla zwierząd* chodź *szepnął i wszedł. Wierzeje były otwarte. Tu też nie było ani paszy ani wody. Jedynie pod okapem, na grubych metalowych belach z odzysku unosiła sę niewielka platforma. Mogły pod nią wchodzić eopie a na niej leżały stare szmaty i worki. Prowadziła tam drabinka. akon zachęcił dziewczynkę ruchem reki, by tam weszła. To powinno byc bezpieczne miejsce - pomyślał. Dla ich obojga* |
Tesa - 2009-06-18 16:27:48 |
*Dziewczynka gdy została sprowadzona na ziemie przytuliła się do nogi Hakona. Bała się będąc tu jedną z najmniejszych istot a dookoła tyle niesamowitych rożnych różniastych osobników. Gdy ruszyli, szła tuż przy nim bo przecież to jego tu znała najdłużej i najbardziej. Wgramoliła się w jakiś sposób tam, gdzie on tego chciał i usiadła krzyżując nóżki.*lubisz Hakon Morfisjusza? Wydaje mi się, że musi on mieć dużo przyjaciół skoro tak dużo przyjaciół go odwiedza |
Hakon - 2009-06-18 16:33:34 |
*Niczym drapiezny ptak w zaciekawieniu nieznacznie łeb przekręcił, badajac jej oblicze jedynym, czujnym okiem, jakby szukał podpowiedzi. Nie wiedział, o kim ona mówi. Prawdopodobnie było to jakieś bóstwo, lub bohater jej rasy. Domyslił się, ze chodzi o śmierć, lub wladcę raju. Tak, takich to zdecydowanie sie lubi - pomyslał. W odpowiedzi zaś wzruszył ramioami* Nie wiem, nigdy go nie poznałem *rzekł, po czym sam wszedł na dwa stopnie drabiny, by zajrzec na podwyższenie na które polecił jej wejsc. Tu będziesz miałą bezpieczny sen *Szepnął. w oddali leżały worki. w sam raz, by sie w nich zakopać* |
Tesa - 2009-06-18 16:39:11 |
*zamrugała dwa razy i chwile kontemplowała nad tym co odpowiedział jej Hakon* ale przecież...to by znaczyło że nie śpisz...nie wolno tak, trzeba spać przecież!*powiedziała bardzo przekonana o tym co mówi. Podrapała się po głowie i ustąpiła mu miejsca by mógł również wejść i położyć się obok niej. Nawet poklepała rączką miejsce i szepnęła* choć! pokażę Ci moje największe skarbeńka |
Hakon - 2009-06-18 17:16:46 |
*Szybko pojął po tej podpowiedzi, ze miała na myśli po prostu sen. Rozchylił wargi, błyskając dwoma białymi, górnymi kłami. Bardzo krótko i jakby nieśmiało, nie wprawiony* Zdecydowanie, większość istot go lubi *nie powiedział wszyscy. Czasem rzeczony Morfisjusz raczył podczas błogiego odpoczynku wymyślnymi torturami. Wtedy tez uciekało się z jego królestwa z krzykiem. Każdy to przezywał. Hakon tez. Kiedyś, bo teraz już nie* Musze iść *odpowiedział, nie wchodząc dalej, ale nadal stał na drabinie, obserwując jak piaskowy kot swoje młode* Jutro przyjdzie dzień i musimy być na niego gotowi. Idź. Idź do Morfisjusza… |
Tesa - 2009-06-18 20:10:23 |
*Zaśmiała się cichutko i poprawiła swoje dwa kucyczki.*wiedziałam że go znasz*powiedziała zadowolona z siebie i już miała się przesuwać by mógł położyć się obok niej gdy ten powiedział że nie przyjdzie*ale...ale...tu jest miejsce, całkiem wygodne....możemy we dwójkę tu o...będzie nam cieplej..*widać, miała nadzieje że zyskała nowego przyjaciela, który zechce się nią zaopiekować. Jej wielkie oczy przypominały teraz ślepia zwykłego małego kotka, który niedawno co się urodził* |
Hakon - 2009-06-18 20:15:03 |
*Nie mógł zabrać jej do domu. Wynajmował mieszkanie i to nie sam. Jeden pokoik, a właściwie łóżko gdzie i tak ledwo tolerowno jego i jego inności. Przyniesienie do domu obcej istoty, nawet dziecka skończyłoby sie awanturą i kłopotami lokalowymi. Nie chciał ryzykować. jego spojrzenie stało sie twarde i nieugięte. Nie brutalne. Po prostu nieco cięższa forma zdecydowania* Zostań tu. Bedzie Ci dobrze. Wrócę rano. Niech nikt Cie nie zobaczy *wyszeptał, by za chwile zeskoczyć płynnie z drabiny i nie oglądając się opuścić pomieszczenie* |
Tesa - 2009-06-18 20:18:37 |
*Właściwie, nie pierwszy raz Tessa słyszała takie słowa z ust kogoś komu zaufała. Bez oporów i bez żadnych słow już po prostu pokiwała głową i została tam gdzie jej kazał. Położyła się i zamknęła swoje oczka, by wkrótce zasnąć * |