- Forum garstki fanów Gwiezdnych Wojen http://www.star-tales.pun.pl/index.php - Część fabularna http://www.star-tales.pun.pl/viewforum.php?id=3 - kantyna [otwarta] http://www.star-tales.pun.pl/viewtopic.php?id=42 |
Secorsha - 2009-08-08 16:23:22 |
Utapau. Ostatnimi czasy obiekt zainteresowania różnych dziwnych stworzeń. Niepokojący przybyszów dziwacy nie mogli zrozumieć specyficznych cech miast-lejów. Dla nich właśnie pewien obrotny Utaj wybudował ta knajpkę. Był to budynek w jednej z krasowych jaskini. W środku, urządzona w stylu ‘nieco przykurzone Courusant”, ze stołami i barem pełnym napojów, zdatnych do picia dla ludzi i innych ludziowatych najpospolitszych (i zdaniem utapaunów – najbardziej odrażających) ras. |
Zindarad - 2009-08-08 17:06:25 |
Automatyczne drzwi otworzyły się przed nowym klientem. Był to kiffar. Tak to na pewno był kiffar. Stwierdzić można to było w bardzo prosty sposób. Wystarczyło spojrzeć na jego twarz i od razu można było ujrzeć tatuaż przedstawiający trzy czarne kreski. Kiffarzy byli rzadkim widokiem na tej planecie, którą Zin uważał za zadupie. Nie mógł się doszukać ani jednego sklepu z częściami. Jegomość podrapał się pod nosem i przetarł umorusaną w smarze twarz. Widać było od razu, że był człowiekiem czynu. Miał na sobie ciemnozielony, zniszczony kombinezon roboczy, przepasany pasem na narzędzia, do którego przyczepiony został między innymi przecinak fuzyjny. Był w miarę wysoki i postawny. Rozejrzał się dookoła, przez chwilę zatrzymał się na mężczyźnie, który siedział pod neonem, aż inżynier w końcu ruszył. Klął soczyście pod nosem pod adresem swojego statku. Doszedł do lady, zdjął rękawice, które położył na blacie i mruknął do barmana. |
Secorsha - 2009-08-08 17:17:47 |
*żeby bliżej siedział, krzyknął by od razu, by piwa korzennego kiffar nie zamawiał. Do dupy było. Ale ów młodzieniec od razu przykuł owage oczu Jango Fetta. Oczu jego genetycznego sobowtóra. Klon ujał swoją zarośnięta brodę w dwa palce. Klnący gość przypominał mu szkolenie na Kamino. Kiedy to umorusany błotem, wycienczony wracał do bazy... był tam taki chłopaczek, który dostał swój pierwszy w zyciu statek. O słodka Sokee, jak on klął. Zupełnie, jak ten... Statki, cholerna sprawa... tylko Wielka Armia Republiki miała statki pierwszej klasy. Wszystkie cywilne były zawsze śmiechu warte. Chociaż – nie myślał o tym. Jednak ów wspomnienie i refleksja sprawiły, ze wstał. Wstał i podszedł. Miał na sobie brudny, znoszony płaszcz noszony na lewa stronę, zapewne po to, by ukryć charakterystyczne cechy frakcji, do której należał. Nie był to bowiem płaszcz republikański, ale wszystko jest dobre by ochronić przed chłodem* Nie zamawiaj korzennego *szepnął niskim głosem. Głębokie zmarszczki na jego czole rozjechały się, kiedy rozchylił wargi w uśmiechu* to gówno |
Zindarad - 2009-08-08 17:30:24 |
Stał tak przez dłuższą chwilę, stukając palcami o ladę. Oczekiwał na piwo, którego mu tak brakowało. Barman już wlewał je do kufla, kiedy to kiffar usłyszał słowa mężczyzny, na którego to patrzył na chwilę. |
Secorsha - 2009-08-08 17:37:12 |
Koneser, co? *wychrypiał, spoglądając na błękitnawy trunek, kołyszący się subtelnie w cienkim szkle. Nigdy w życiu nie pił czegoś takiego. Ale... czasem sierżant, pod którego podlegał, przynosił ze stołówki, w której stołowali się jedi i inne wyższe niż klony formy życia, przynosił niebieską, galaretowatą substancję. Nazywali to żartobliwie „rozcieńczonym mózgiem” i pili. Nie odurzało zbytnio, ale dawało niezapomniany posmak... nie umiał tego do niczego porównać. Za mało smaków znał* siadaj *odparł, nie wykonując ręką żadnego ruchu. Brązowe oczy przejechały po chłopaku. Od najwyżej sterczącego włosa, po obcasy butów. Odruchowo ocenił jego wzrost, masę, kondycje... próbował doszukać się jakichś śladów, które powiedzą mu, kogo popierał w wojnach klonów... jakby to miało dla niego jakieś znaczenie. |
Zindarad - 2009-08-08 17:47:49 |
-A jak-mruknął z lekkim uśmiechem, gdy usiadł przy stoliku klona. Wiele o nich słyszał. Ich waleczność i odwaga nie miała sobie równych. Lubił słuchać opowieści z frontu, bo gdy wszyscy walczyli, on uczył się na Alderaan. Zindarad starał się zachować w neutralność w konflikcie. Mimo, że wojna dotknęła każdego to i tak po cichu kibicował Republice. Nie robił tego jednak tak wyniośle jak niektórzy z jego uczelni. Kiffar zachowywał pozory neutralności i do zakończenia studiów jakoś je zachował. Upił łyczek niebieskiego trunku i uśmiechnął się lekko.-Pierdolony złom mi się popsuł-miał na myśli swój statek, który coraz częściej odmawiał posłuszeństwa. Miał ochotę splunąć na ziemie, ale powstrzymał się, bo jeszcze barman by na niego naskoczył.-A na tym zadupiu nie ma żadnego sklepu z częściami.-skrzywił usta i upił kolejny łyk trunku, którym się delektował. |
Secorsha - 2009-08-08 17:59:51 |
*Zaśmiał się w reakcji na te słowa. Nawet sam śmiech człowieka z kadzi zdawał się być przesiąknięty durastala i surowością życia, jednak miał tez w sobie coś charyzmatycznego. Taką prawie dziecięcą szczerość* wiem! *podjął lekko* mógłbyś mieć to równie dobrze wypisane na twarzy *nie drwił. To była właśnie ta szczerość. Istoty uskarżające się na kłopoty z ruchomymi środkami trwałymi prezentowały sobą określony zestaw zachowań. Dobry obserwator widzi takie niuanse. Musiał być dobrym obserwatorem. Musiał obserwować nawet przez sen, a od jego wniosków zależało jego życie i to, ile jeszcze robotów zniszczy ku chwale republiki* Nie ma *podjął rozmowę* podobno był jeden, ale podczas bitwy został najpierw zniszczony, a potem wszystko rozciągnęły hieny żerujące na tym, co zostało... Posprzedawali towar... dorobili się na tym... *podniósł swój kufel do ust i siorbnął.* ale to już historia, chyba jedna z nielicznych wartych opowiedzenia. Tu dziura. Dosłownie, i w przenośni... masz pecha, młody... *westchnał. Nie było to westchnienie typu: przepadłeś. Po prostu: trudna misja* |
Tangorn - 2009-08-13 21:03:57 |
*W końcu Tang odnalazł drogę do lokalnej kantyny i bez zbędnych ceregieli wszedł do środka w pełnym pancerzu Mando, z hełmem na głowie, nie przejmując się zdziwionymi spojrzeniami stałych bywalców. Szedł dumnym krokiem przez całą salę i wszyscy schodzili mu z drogi, nie dlatego, że był Mandalorianinem, ale dlatego, że wizjer jego hełmu tak bardzo przypominał ten klonów, i wszyscy zapewne sądzili, że jest wysłannikiem imperium, a z nimi się nie zaczyna. Barman obserwował go uważnie, z lekkim strachem, niepewny co może go spotkać z ręki nieznajomego. Tang doskonale wyczuwał nastroje panujące w pomieszczeniu i nie zamierzał nikogo wyprowadzać z błędu. Oparł się łokciami i ladę, a wizjer w kształcie litery "T" skierował ku barmanowi* Polej czegoś mocnego... ale ma to być porządny trunek! |
Hakon - 2009-08-13 21:19:11 |
*wszedł zaraz za Tangornem, chociaz właściwie nie tak zaraz... jego chyba tez rozpoznano, jako jednego z tych świrów, którzy okupowali planetę ostatnio, szukając Grievousa. Nie odezwał sę ani słowem. Jedynie jedynym okiem rozejrzał się oszczędnie. Zauważył, ze wiele spojrzeń pada na Tanga. Domyślił się dlaczego. Sam udał się do stolika, gdzie miał zamiar na człowieka zaczekać* |
Tangorn - 2009-08-13 21:36:52 |
*Barman popatrzył na niego ze strachem i szybko nalał mu do szklanki najlepszego trunku jaki miał pod ręką. Mando przyjrzał mu się podejrzliwie, po czym na palcach wskazał, że ma nalać jeszcze do drugiej szklanki, co też uczynił bardzo szybko. Tang wziął je obie i podszedł do stolika, gdzie siedział Hakon i podał mu trunek, po czym sam usiadł i zdjął z głowy hełm, kładąc go na stoliku obok siebie. Zrobił łyk, oceniając czy podany trunek może być, po czym dopił resztę* Trzeba będzie się rozejrzeć... ciężko będzie znaleźć jakieś informacje |
Hakon - 2009-08-13 21:45:50 |
*bez słowa odebrał szklankę i skinął głową w podzięce. Zmrużył oko, i patrzył na tanga przez stół. Strasznie głośno... Hakon przytaknął ruchem głowy* zaczynanie od zera nigdy nie jest łatwe... wnętrze kantyny wypełniali w większości Imperialni, szturmowcy, nie tylko w zbrojach ale i po cywilnemu, oraz inni ludzie. Samych miejscowych było niewielu, ale właśnie blisko nich Hakon zajął miejsce. Zwłaszcza na rozmowy tej niższej rasy miał ucho. Tylko ze... o ironio, o czym Hakon wczesnej nie myślał – raczej nie rozmawiali w basicku* |
Secorsha - 2009-08-13 21:54:42 |
*Młody kiffar coś się zadumał. Coz, frasunek miał,a Te-er rozumiał, to jest, starał się zrozumieć, bo sam, mając na głowie wiecej nzi zwykł mieć, potrafił gubić sie sam w sobie. Popił wstrętnego piwa i nagle jego bystre ciemne oczy, oczy Jango Fetta dostrzegły dwójkę przybyszów. drugi go nie zaskoczył. Kolejny "szalony Pielgrzym", jak to ich nazywał. przybywali tu ratować Grievousa. Biedaki, wszyscy kończyli w wąwozie. Niektórzy rzucając się w otchłań chcieli zginać po poznaniu prawdy, inni mieli pecha. Klona zainteresował bardziej pierwszy. Osobnik w pancerzu, jaki kiedyś jeszcze sam nosił. Tylko ze ten pancerz był prawdziwym dziedzictwem jego "ojca" Fetta, a zarazem tym, o czym klony mogły marzc, bedac wojownikami... o prawdziwym dziedzictwie mandalorian. Te-er zamrugał gwałtownie, patrząc wzrokiem, łączącym go z Tangornem jak lanca świetlna* |
Tangorn - 2009-08-13 22:02:01 |
*Początkowo nie zdawał sobie sprawy z tego, że obserwuje go klon. Rozglądał się uważnie po pomieszczeniu, zamyślony, próbując odnaleźć jakiś punkt zaczepienia do odnalezienia jego statku. Początki nigdy nie są łatwe, zgodził się z Hakonem w myślach. I gdy tak spoglądał w bliżej nieokreślonym kierunku, jego wzrok padł na twarz Jango Fetta. Początkowo jego oczy nie zinterpretowały tego należycie, ale po chwili się poprawił. Wpatrywał się w tą twarz długo, widywał ją bardzo często podczas wojny, żałując, że nie miał okazji bliżej poznać "oryginału". Tak... najprawdziwszy klon, tylko co on tu robi? Wydawało mu się to dziwne, ale nie ruszył, by z nim porozmawiać, zamiast tego odwrócił wzrok, jednak zerkając na niego dyskretnie co jakiś czas.* Widzisz tego tam? Przy stoliku... to klon... wszędzie poznam tę twarz. Tylko co on tu robi? *mruknął do Hakona* |
Hakon - 2009-08-13 22:11:09 |
*Hakon również rzucił dyskretnie jedynym okiem na twarz, która dla niego może i znajomą z holotransmisji i gazet, ale mimo wszystko była tylko kolejną, ludzką twarzą o trudnych do interpretacji rysach. Ot, człowiek. Choć wiedział, ze klon. Co to znaczy klon, i do czego byli tacy używani. Uważał, ze powoływanie ich do życia, to grzech. Zmrużył oko, i przeniósł spojrzenie na Tanga. Łeb trzymał tak nisko, ze opadające mu z głowy przez ramiona chusty osłoniły mu twarz z obu stron* Była tu wielka bitwa, w której walczyło tysiące klonów... jeden z nich mógł po prostu zostać... zgubić się, być ranny... |
Secorsha - 2009-08-13 22:15:59 |
*zdał sobie sprawe, ze był zbyt nachalny w swojej obserwacji. Szybko został odkryty, ale bywają rzeczy silniejsze nie tylko od szkolenia ale i od natury. W pewnym, ale tylko pewnym sensie tez był mandalorianinem. Tak, jakby oboje byli skalnymi szczurami, tylko ten tam był szczurem dzikim, a Teer – laboratoryjnym. Odwrócił wzrok, pozornie tracąc zainteresowanie tamtym stolikiem. Wiedział, ze prędzej czy później, a raczej prędzej kontakt zostanie nawiązany. Niemożliwe, żeby nie. Teer nie odpuści, nie tym razem* |
Tangorn - 2009-08-13 22:23:36 |
Możliwe... *przyznał Tang i dał sygnał barmanowi, by ten napełnił szklanki. Pozornie zlekceważył klona, ale tylko pozornie, nigdy nie wybaczy imperatorowi tego, co zrobił z jego vode, bo za takowych uważał klony. Mimo iż byli wyhodowani, to byli z krwi i kości Mandalorianami, a wiedział też, że część z nich była szkolona przez prawdziwych Mando, tak więc i znali swoje dziedzictwo, które tak brutalnie zostało im odebrane. Tang bolał nad tym, bo widział ich w boju i wie co potrafią. Westchnął ciężko i wypił to co nalał mu barman* |
Hakon - 2009-08-13 22:28:37 |
Wygląda na takiego co tu jakiś czas siedzi *podjął Hakon, zupełnie nieświadomy głębszych emocji i myśli Tangorna. Mógł się domyślać, ale wiedzieć nigdy nie będzie. I wcale tego Tangowi nie zazdrościł. Podniósł głowę i odrzucił chustę w tył. Padające na oszpecony bok jego twarzy światło zagrało światłocieniem na obliczu. Stukając pazurem o blat podniósł szklankę* Może coś wiedzieć o statku... |
Secorsha - 2009-08-13 22:31:40 |
*i na pewno wiedział. Brakowało mu cywilizacji na tym zadupiu, każdego jej przejawu... statku, broni, kibli, płytek podłogowych... tu wszystko było z drewna i kamienia. To tez niemal każdy nowy obiekt w okolicy teer rejestrował w pamięci. Teraz jednak sam pozornie nie zwracał uwagi na mandalorianina, bo kaleesh go w ogóle nie interesował. Ci byli agresywni i stuknięci, w różnych proporcjach tych dwóch cech. Mado tu się nie spotykało* |
Tangorn - 2009-08-13 22:41:10 |
Może... *mruknął i znowu dyskretnie spojrzał na klona. Siedział z nim jeszcze jakiś człowiek, ale nie widział jego twarzy, bo był zwrócony do niego tyłem. No i co teraz zrobić? Czekać aż klon opuści kantynę i wtedy go "dopaść" czy może przyłączyć się do jego stolika. Popatrzył na kaleesha, choć pewnie jemu to był obojętne, ale spytać zawsze wypada* To co, podchodzimy i grzecznie pytamy? |
Hakon - 2009-08-14 12:56:56 |
*Przechylił się w bok nieznacznie, by cały stolik klona dostrzec. I on dojrzał tego drugiego, ale raczej nie byli zbytnio zainteresowani sobą. Podejść to zbyt ryzykowne w znaczeniu towarzyskim... niby nic, ale po co robić niesmak temu drugiemu* mam pomysł *Syknął cicho do Tangorna* zanućmy sobie „Vode an”. Cos mi mówi, ze to będzie doskonałym wabikiem... |
Tangorn - 2009-08-14 13:04:16 |
*Zakrztusił się tłumiąc śmiech, bo wizja odśpiewania, czy choćby zanucenia tutaj Vode An wydała mu się nieco abstrakcyjna* Może i by było... ale wtedy zwrócimy na siebie uwagę, a tego raczej nie chcę... Nie, trzeba wymyślić coś bardziej dyskretnego... hmmm... *Tang odwrócił się w kierunku klona i utkwił w nim spojrzenie swoich piwnych oczu. Wpatrywał się w niego natarczywie, chcąc go sprowokować do podejścia do stolika. Takie sztuczki zazwyczaj działają na osoby, które nie chcą się rzucać w oczy.* Poczekamy, aż sam do nas przyjdzie... |
Hakon - 2009-08-14 13:07:52 |
*wzruszył ramionami* cóż, ty jesteś człowiekiem, ty znasz lepiej wasze zwyczaje *Hakon miał raczej bardziej dyplomatyczne myśli. Gdyby powitali klona taka pieśnią, daliby mu do zrozumienia, ze widza w nim nie mięso armatnie, duplikat człowieka, ale kogoś, kto wart jest dedykacji takiej pieśni. Ale Tangornowi postanowił nie przeszkadzać. Skrzyżował ramiona oparte łokciami o blat i nie patrzył na żadnego, tylko w kant stołu i czekał* |
Secorsha - 2009-08-14 13:11:41 |
*doskonale widział tamta dwójkę i obserwował cały czas choć głowę miał opuszczoną. Odbijali się w boku jego kufla. Widział, jak się do siebie nachylają i zerkają, niczym szpiedzy w rodianskim teatrze (na którym swoją droga i tak nigdy nie był). Krótkie spojrzenia, i znowu na siebie. Zaraz jednak zajeli pozycje od siebie niezależne. Teer podniósł głowę i spojrzenie jego spotkało się ze spojrzeniem mandalorianina. Z fascynacją stwierdził, ze to spojrzenie zna. Wszyscy jego towarzysze broni patrzyli podobnie. On pewnie tez. Podniósł brew w niemym zapytaniu, przejechał krotko z mado na kaleeesha i znowu na mado, po czym wyprostował się. Jakby pytał: „wołacie mnie?”* |
Tangorn - 2009-08-14 13:18:42 |
*Czegoś jednak go nauczyli, pomyślał z zadowoleniem i wykonał nieznaczny ruch głową, sugerując mu odpowiedź "tak". Inni bywalcy kantyny niczego nie zauważyli, ruchy i gesty były zbyt oszczędne, niezauważalne dla zwykłych ludzi, ale wprawne oko zdołało je wychwycić. Tang lekko przechylił się ku Hakonowi i mruknął cicho* Załapał o co chodzi, powinien tu zaraz podejść... *Mando rozsiadł się teraz wygodniej, w oczekiwaniu na kolejny ruch klona. Nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, choć i tak jego pancerz był w jakiś sposób intrygującą zagadką dla reszty, ale taktownie nikt go nie zaczepiał* |
Hakon - 2009-08-14 13:24:46 |
*z cała pewnością jeszcze bardziej wszyscy ich wezmą na celownik, kiedy podejdzie klon. Chyba wszyscy wiedzieli co to mandalorianin i jeszcze bardziej wiedzieli co to klon. Hakon, niby przypadkiem przesunął się w bok, robiąc tym samym więcej miejsca. Napił się tego płynu, co tu tang zamówił. Dobrze, ze kiepski zmysł smaku (jak wszyscy kaleeshowie) miał, bo inaczej czułby silny dyskomfort* |
Secorsha - 2009-08-14 13:31:11 |
*załapał, a jakże. Zwrócił się do zanurzonego we własnym świecie dotychczasowego towarzysza* jakbyś zapragnął wznowienia rozmowy, to na pewno mnie znajdziesz dwa stoliki dalej* Po czym ze swoim piwem wstał, i pewnym, zamaszystym krokiem szybko pokonał dzieląca go od celu odległość. Wyglądał, jakby nie umiał chodzić wolno.* Su'cuy! *przywitał się, rozświetlając twarz uśmiechem. Akcent miał trochę niepoprawny, odrobinę... republikański, kiedy wypowiedział to słowo w mando’a. Nie usiadł jednak. Wciąż był klonem* |
Tangorn - 2009-08-14 13:37:46 |
Su'cuy ner vod... udesiir *odpowiedział spokojnie w mando'a w wskazał puste krzesło przy ich stoliku, sam nieco się przesuwając, by zrobić mu miejsce. Użył jego ojczystego języka, co było dobrym posunięciem, gdyż od razu notowania klona u Mando poszły w górę, wydawałoby się za taką drobnostkę* Jak się nazywasz? Nie chodzi mi tu o numer... *zapytał spokojnie, wiedząc, że część klonów nadaje sobie jakieś przydomki, bądź namiastki prawdziwych imion* |
Hakon - 2009-08-14 13:47:46 |
*Rzecz jasna nie rozumiał tych słów, domyślał się, ze było to powitanie, i cos jeszcze, jakąś odpowiedz równie grzeczna. Sam jedynie skinął klonowo głowa i zostawił swoją szklankę, co w z kolei w kulturze kaleeshianskiej było grzecznością (zostawić zabawki i skupić się na chwile na osobie która dochodzi to jak komplement na Kalee). No ale nic nie powiedział. Tangorn dzierżył rozmowę. Hakon dostosuje sie* |
Secorsha - 2009-08-14 13:53:24 |
*Zanim usiadł, zastanowił się, czy nie powiedzieć „dziękuje” w mando’a. Wahał się, z racji dosłownego dość dwuznacznego tłumaczenia tego słowa. Był klonem młodym, i nigdy nie szkolił go mado. Nie miał okazji zapytać, by rozwiać swoje wątpliwości. Poczuł się nagle strasznie głupi.* Vor’e *Zaryzykował jednak mniej oficjalną wersją. Kaleeshowi skiną głową i uśmiechnął się nawet. Dziwnie spokojny, jak na ten gatunek. Może mado go pobił? Całe rozważania trwały kilka sekund, zanim klon usiadł* Teer... połączenie liter T i R. Nikt nie wymyślił mi przezwiska, wymyśliłem wiec sobie sam... *uśmiechnął się. Siedzieć obok genetycznego kuzyna... innego, niż twoja wierna kopia... fascynujące przeżycie* |
Tangorn - 2009-08-14 13:59:36 |
*Skinał głową, coś tam umie w Mando'a, ale akcent to już zdecydowanie republikański, ale nie ma o co go winić.* A więc Teer... mnie zwą Tangorn a to jest Hakon *przedstawił swojego towarzysza, dobrze znając jego zamiłowanie do milczenia. Zastanawiał się jak teraz zacząć rozmowę, w końcu postanowił go zapytać co tu robi* Samotny klon to dosyć niespotykany widok... odłączyłeś się w czasie bitwy? *przemawiał cicho i to w basicu, nie był pewien jak wielki ma zasób słów w języku Mandalorian i czy go właściwie zrozumie* |
Hakon - 2009-08-14 14:09:24 |
*skinął łbem kiedy zostało wypowiedziane jego imię Tangordn trafił w samo sedno, niezbyt rozmowny Hakon pewnie by się nigdy nie przedstawił. Był tez wdzięczny, ze wybrali mowe w basicku nad własną. Miło zawsze posłuchać słow które się rozumie, a nie tylko wybałuszac oczy w bardzo inteligentnym „nic nie kumam”. Póki co jednak był tylko milczącym świadkiem, który przysłuchuje się rozmowie raz po raz spoglądając, jak na Hakona – bardzo serdecznie, ale osoba obsa, nie znajaca go mogłaby uznać, ze kaleesh ma ochotę wybić zęby* |
Secorsha - 2009-08-14 14:14:02 |
Szczerze mówiac, vode *kolejne ryzyko – ale widać było, ze używanie tych niewielu słówek które znał sprawiało mu przyjemnosc* z perspektywy czasu, nawet cieszę się, ze wyszło jak wyszło... w bitwie o Pau, zaraz po salwie w Kenobiego... *zamilkł na chwile, marszcząc brwi. Widać ciepło tego jedi wspominał. Albo przynajmniej – nie negatywnie* zostaliśmy ostrzelani, półka skalna oberwała się i runęła... spadłem na ciało towarzysza... kiedy się obudziłem, stwierdziłem, ze leże w tonie siekanego mięsa... ale przynajmniej nie jestem szturmowcem... *odwrócił głowę, by spojrzeć z charakterystycznym rodzajem zniesmaczenia na mundury szturmowców. Kaleczenie dziedzictwa...* no, a Ty? *zwrócił się do Hakona* pewnie szukasz Grievousa *rzucił z delikatnym przekąsem* |
Tangorn - 2009-08-14 14:19:41 |
Vod... *cicho poprawił klona* Vode to liczba mnoga... chyba, że chodziło Ci o nas dwóch... *wyjaśnił spokojnie, bo i jego cieszyło to, że stara się używać języka, który był jego dziedzictwem, choć nikt mu go nie przekazał. Wysłuchał też jego historii, krótkiej bo i klony nie miały takowej. Wychowani w sterylnych pomieszczeniach Kamino niewiele wiedzieli o Galaktyce* Właściwie to Hakon nie szuka Grievousa... szukał go nasz przyjaciel, niestety zaginął... *w jego głosie pojawiła się nutka goryczy oraz żalu, bo i Mando w pewnym stopniu winił siebie za jego śmierć. Gdyby go wtedy złapał...* No a teraz szukamy statku, który mi skradziono... |
Secorsha - 2009-08-14 14:28:02 |
*Poczuł coś, czego za często nie odczuwał. Zakłopotanie, które nie wynikało bezpośrednio z jego pomyłki... Tak, miał zamiar użyć „vod”, użył „vode”, ale myślał tylko o Tangornie. Szybko pojął, ze mandalioranim i kaleesh to coś w rodzaju towarzyszy broni. Moze nawet przyjaciół. Jak w zwiazku z tym ma traktować kaleesha? Postanowił ze zrehabilituje się czymś innym* statek? Jaki? Rodiański H4, Malastearański półfrahtowiec? Prawi nowy... co tam jeszcze... no z takich na chodzie to raczej nic prócz tego... *wzruszył ramionami* no i niedrogie... |
Tangorn - 2009-08-14 14:31:40 |
Eee... *odrzekł trochę zaskoczony tym pytaniem i też nie bardzo wiedział co odpowiedzieć, z prostego powodu. Jego złom był tak stary, ze zapomniał jakiej klasy jest* Nic z tych rzeczy... mój to wyglądał raczej jak latająca kupa złomu... właściwie to nielatająca. Ostatnio nawet zaliczył zderzenie z Tatooine, więc niczego konkretnego nie przypominał *wyjaśnił skrótowo, bo i po co więcej szczegółów? Choć pewnie klon nie będzie miał pojęcia o czym mówi, bo znał tylko wersje wojskowe, z cywilnymi pewnie gorzej było* |
Secorsha - 2009-08-14 14:36:58 |
*Klon podniósł wysoko krzaczaste brwi, marszcząc przy tym czoło* twój... a więc... machnęli ci statek? *zapytał. Siegnął żylastą ręką, by podrapać się w gęstwinę sterczących na wszystkie strony czarnych włosów. Usta zacisnął mocno, wszystko w pomocy dla głębokiego zastanowienia się* są dwa powody – albo go nie doceniasz i jest cenniejszy niż ci się wydaje, albo już masz tu wrogów... hmmm... jest tu jeden taki cwaniaczek, przez którego ręce przewijają się różne maszyny, ale... on nie kradnie... *napił się piwa* możliwie, ze nieświadomie złamałeś jakiś z tutejszych przepisów, w co wątpię, bo służby porządkowe już dawno diabli wzięli, albo miałeś gdzieś logo konfederacji... |
Tangorn - 2009-08-14 15:39:36 |
Nie mam pojęcia czemu... przybyłem tu wraz z towarzyszami tydzień temu i ruszyliśmy w drogą. Wracamy dziś rano i statku nie ma... nigdy przedtem nie byłem na tym zadupiu *odrzekł szczerze, nie przejmując się reakcją tubylców na wzmiankę o zadupiu* A statek jest dla mnie cenny z sentymentalnych powodów... no i mam tam spory zapas alkoholu i broni, ale jest ona dobrze ukryta, nikt nie wie gdzie *o swoją broń dobrze dbał i nie szczędził kredytów na zabezpieczenie jej, więc wątpiłby zwykły paser ją odnalazł* |
Secorsha - 2009-08-14 15:52:36 |
Hmmm... *mruknął, zastanawiając się głęboko, i łącząc fakty. Stare statki... o dziwo, nie było tu zbyt wiele typowych ruder. Niepraktyczne, trudne do naprawy w tych warunkach* a Imperium? Może oni zainteresowali się twoim statkiem... naprawdę nie sądzę by ktoś z miejscowych ukradł go dla zysku... możliwe, ze jakiś desperat w typie... wybacz stary... *skinął głową Hakonowi* „ratowników Grievousa” po prostu go wziął i poleciał... |
Tangorn - 2009-08-14 16:09:34 |
Imperium? Niby dlaczego? *mruknął cicho, nie bardzo przekonany w opcję, że to imperialni stali za zniknięciem jego stateczku* Ale co do desperata to pewnie masz rację... mało tu takich? Ehh... muszę znaleźć jakiś punkt zaczepienia, proponujesz coś? *rozmawiał z klonem jakby był normalnym człowiekiem i tak go traktował, choć pewnie niewielu było takich osób. Zazwyczaj traktowano klony jak osoby upośledzone, niezdolne do myślenia. Cóż za ignoranci. A skoro Teer przebywał na planecie dłużej niż on to czemu nie skorzystać z jego pomocy?* |
Hakon - 2009-08-14 16:12:06 |
Nie żywię urazy *odpowiedział Hakon, odżywając się po raz pierwszy swoim cichym, ale mocnym i głębokim głosem. Na chwile zatrzymał spojrzenie jedynego oka na klonie. Jego twarz była zeszpecona blizną, przechodząca przez ów ocalałe oko i cały policzek. Cud, ze i tego oka nie stracił* Opcja kradzieży przez kaleesha nie wchodzi w grę. Nie wystartował by tym... to musiał być ktoś, kto się na tym zna. |
Secorsha - 2009-08-14 16:37:20 |
*zauważył, ze jest traktowany przez Tangorna jak osoba na jego poziomie, co mu bardzo schlebiało. Jak łatwo jest zrobić komuś przyjemność. Skupił się tez na chwile na Hakonie, który nie wyglądał na wariata. I miał przyjemny głos. Ładnie by brzmiał, śpiewając „Vode an”* Możecie zapytać o handlarza, o którym wspominałem. Możliwe, ze ktoś ukradł go, by sprzedać handlarzowi. Jakieś dzieciaki albo żule.. |
Tangorn - 2009-08-14 16:40:31 |
Można by... zaprowadzisz nas? *zapytał od razu, bo warto sprawdzić każdy ślad, nawet ten najmniejszy i niepozorny. Zdecydowany był odzyskać swój stateczek za wszelką cenę, a jeśli przy okazji posypią się głowy to trudno. Nikt z Mando nie zadziera. Spojrzał jeszcze na Hakona i kiwnął głową dając mu do zrozumienia, że idą za klonem* To co, ruszamy? |
Hakon - 2009-08-14 16:49:39 |
*Miał uszy i dobrze wiedział na jakim poziomie są rozmowy i co ustalono. Ponaglony spojrzeniem Tanga podniósł szklankę do ust, by napić się jeszcze przed odejściem. Teraz, jak nie mają swojej „bazy” nie wiadomo, kiedy przyjdzie uzupełnić płyny. Nic nie powiedział, jak to Hakon. Pokazywał ruchami, ze przyjął do wiadomości, ale raczej nie miał w sobie entuzjazmu. Pewnie jak już rusza, zwolni kroku, i będzie się ciągnął za nimi* |
Secorsha - 2009-08-14 16:53:07 |
*zastanowił się, na kiffara się oglądając., który nadal się nie obudził. On miał podobny problem. Można by to za jednym zapachem załatwić* czekaj, ten gość jeszcze chciał coś do statku. Wegniemy go ze sobą, jeśli nie macie nic przeciwko *i nie czekając na to, czy mają czy nie do swojego dawnego stolika wrócił* hej *rzucił do Zindranda* idziemy do handlarza złomem. Mówiłeś,z e masz kłopoty ze statkiem. Możemy cie wziać |
Tangorn - 2009-08-14 17:39:29 |
*Odczytał z mimiki Hakona, że ten się zgadza, więc wstał, dopił resztę ze szklanki i sięgnął po swój hełm. Przyglądał się chwilę swojemu odbiciu w czarnym wizjerze, po czym nałożył hełm na głowę. Omiótł spojrzeniem cała salę i ruszyłdo wyjścia. Na zewnątrz zaczekają na Teer'a i tego jego towarzysza, który wydał mu się dziwnie znajomy, ale nie przygladał mu się, był zbyt pochłonięty własnymi problemami ze statkiem* |
Zindarad - 2009-08-14 18:56:04 |
Gdy kiffar osuszył już swoją szklanicę, wyrwał się z głębokich namyśleń. Myślał na wiele tematów, a jednym z nich była dręcząca go od wielu tygodni naprawa statku. Bantha by to dymała, jak nic nie można było znaleźć dobrego handlarza częściami. Wtem zauważył trzech panów siedzących obok klona. Podrapał się po swoim czarnowłosym łbie. Pomrugał kilkakrotnie powiekami i spojrzał na klona, który zadał mu pytanie. |
Hakon - 2009-08-15 12:58:58 |
*odwrócił głowę, nie ruszając się z siedziska które zajmował. Za plecami Tanga krótką prosta zerknął, a właściwie to otwarcie popatrzył na nowego osobnika, który miał dołączyć do ich grupy. Spojrzenie było badawcze, mocne, prawie jak skaner. Nie było wrogie. Nie miało emocji. Choć niewątpliwie Hakonowi nie spodobało się, ze gośc na wstępnie poprosił o broń. Może nie bezpośrednio, ale poczuł, ze powinien zacząć mieć rękę na pulsie. A druga w pogotowiu, by szybko sięgnąć jeśli nie po czerke, to po blaster. Mimo wszystko jednak nie pękła jego otoczka spokoju* |
Secorsha - 2009-08-15 16:04:10 |
Nie będzie trzeba strzelać, stary, nawet lepiej dla Ciebie ze nic nie masz, bo zanim nas wybiją to ty uciekniesz *zaśmiał się. Miał poczucie humoru typowego klona. Klepnął Zina w ramie, w niemym „nie martw się, obędzie się bez rozlewu krwi”. Jedynie ten cały Hakon wydawał mu się niepewny. Nie ufał mu cos. Raz już widział, jak jemu podobny desperat wysadził się w powietrze wraz z „atakującymi” go cywilami* |
Tangorn - 2009-08-15 16:15:05 |
*Zerknął jeszcze na resztę, ileż można się wlec? Nie mieli całego dnia a im szybciej wycisną informacje od tego pasera tym szybciej Tang odzyska swój statek i będzie spokojniejszy. Ponaglił ich szybkim ruchem dłoni i wyszedł na zewnątrz. Po wyjściu oparł się o ścianę i czekając na resztę przyglądał się przechodniom. Sprawdził również stan karabinu i magazynek, bo nigdy nie wiadomo co się może stać. Lepiej być przygotowanym na wszelki wypadek...* |
Secorsha - 2009-08-15 16:35:38 |
No dobra, chłopcy, ruchy! *ponaglił, widząc narastające napięcie. Truchtem ruszył w slad za Tangornem,. Co jak co, ale na jego towarzystwie zależało mu najbardziej. Po drodze niby poprawiając klamrę pasa, sprawdził idealne ułożenie blasterów. O które dał, jakby były częściami jego własnego ciała. Stanął bok w bok z mado. Przymknął oczy, wyobrażając sobie, ze on tez jest człowiekiem urodzonym w tradycyjny sposób, ze jest prawdziwym mandalorianinem...* |
Hakon - 2009-08-15 16:43:07 |
*Ruszył się, jak chciano. Odchylił się do tyłu, i postawił noge w bok. Sztuczne światło padło na jego groteskowe oblicze. Jedyne pozbawione emocji oko powiodło za klonem. Nie trzeba być jedi, by wyczuć, ze klonowi nie podobała się jego osoba. Połozył na blat stołu okrytą ochronnymi bandażami rękę i dźwignął się, tak jakby wstawanie sprawiało mu co najmniej dyskomfort, a może i ból. Wyprostował się, biorąc wdech. Nozdrza mu się rozdęły. Spojrzał w twarz kiffara i wykonał długim, żylastym ramieniem gest w bok. Jakby mówił „no idź”* |
Tangorn - 2009-08-15 17:19:10 |
No dobra, wszyscy już? Tylko nie ociągać się, bo będziecie musieli nas gonić *mruknął Tang gdy już wszyscy wyszli z kantyny. Jego hełm przekrzywił się nieco, tak, że wizjer znajdował się dokładnie na przeciwko twarzy Teer'a* No dobra, To Ty prowadź a Ja idę za Tobą. Hakon i ten kiffar... eee... jak Tobie tam było? Pamiętam, że na Tatooine mi pomagałeś. Z resztą nie ważne... ruszamy *Zarządził Mandalorianin i pewniej chwycił swój karabin, z którym nigdy się nie rozstawał. Taki nawyk, chyba dlatego że nikt mu nigdy nie zwrócił uwagi.* |
Secorsha - 2009-08-15 17:23:59 |
*I nikt nie zwróci, a co to, bankiet? Przynajmniej Teer nie planował. Do twarzy mu było z ta ślicznotką. Ruszył dziarsko w głąb wciskającej się swoim tunelem w skałę jaskini* parszywa droga *przemówił do Tana, kiedy już zabrala ich ciemność. Drogę oświetlały umieszczone nisko pręty jarzeniowe* to Separatyści oświetlili. Wcześniej było tu ciemno jak w dupie. Właściwie... to większość przydatnych rzeczy zostawiliśmy tu my, albo oni... *zwolnił, by zrównać się z Tangornem* skąd wytrzasnąłeś tego kaleesha? *szepnął. Nie czuł się komfortowo, wiedząc ze za jego plecami czai się drapieżnik. Z bronią* |
Hakon - 2009-08-15 17:26:29 |
*W ciemnosci czuł się doskonale. Widział wszystko na tyle dobrze by się nie przejmować. Miał inaczej działający wzrok niż ten ludzki. Ciągnął się z tyłu, utrzymując bezpieczny dystans i wzrok na karkach... mandalorian. Niech już mu będzie. Nie mógł odpędzić od siebie wrażenia ze Grievous... tak, o nim myślał. Trudno by kaleesh nie myślał o nim choć raz na dobę. Wiec – Grievous takich mordował... Wbrew pozorom Hakon wcale nie pragnął sprawdzać, jak to jest zabić klona* |
Tangorn - 2009-08-15 17:34:07 |
*Początkowo szedł za klonem, ale gdy się zrównali to lekko głowę przekrzywił, by móc co jakiś czas na niego zerkać.* Hmm... jeden wpadł na mnie na Coruscant i to nie Hakon... Secorsha się nazywał. Miałem go tu dowieść, ale rozbiliśmy się na Tatooine, to więc tamten kaleesh z wielką radością zebrał większa grupkę. Hakona właśnie, mała, ludzką dziewczynkę Tessę i jakiegoś Jedi. Dolecieliśmy a potem wypadki potoczyły się... niespodziewanie *urwał swą opowieść, bo o dalszych wydarzeniach nie miał ochoty wspominać, ale wyczuł, że klon nie przepada za kaleeshem* Ale Hakon to dobry kompan, choć małomówny... |
Secorsha - 2009-08-15 17:39:34 |
*trudno było mówić o przepadaniu w przypadku klona, który całe życie oceniał zagrożenia na podstawie wpojonej wiedzy i nabytych doświadczeń. Teer zupełnie nie miał wprawy w lubieniu i akceptacji. Skinął głowa, biorąc sobie wszystko do serca* az dwóch... *uśmiechnął się. Podskoczył nieznacznie, zmieniając nogę w marszu. Teraz szli nie tylko ramie w ramie ale i noga w nogę. Kolejny odruch* oni... sa bardzo dziwni... ciesze się, ze nigdy nie było mi dane odwiedzić ich świata... a Ty... dokąd udasz się, jak już odzyskasz statek? |
Hakon - 2009-08-15 17:40:01 |
//przepuszczam kolejki az do odwołania, czyli kiedy będę fabularnie potrzebny// |
Tangorn - 2009-08-15 17:52:22 |
*Spojrzał na nogi klona, no tak, idealne wyczucie. Efekt szkolenia. Widać, że instruktorzy się postarali, choć może to być też efekt manipulacji genetycznej* Gdzie? Nie mam pojęcia... poszukać gdzieś roboty... może wrócę na chwilę na Mandalore... nie rozważałem jeszcze tego *mruknął Mando i spojrzał za siebie, na pozostałych, po czym jego hełm ponownie na drogę się skierował* |
Secorsha - 2009-08-15 17:57:07 |
*Zarówno genetycy jak i szkoleniowcy byli twórcami tego zjawiska (bowiem klony stały się już czymś o czym było głośno) i jeszcze przez długi czas będą poruszani w publikacjach etyków z różnych światów. Kiedy mado spojrzał na niego przez osłonę hełmu mógł dostrzec osobliwy widok kogoś, kto sam nie wie, co odczuwa, a jego twarz gubi się w oddawaniu tego zmieszania. Był w tym cos nie tyle niepokojącego, ale wzbudzającego troskę. Teer nie miał przyszłości...* |
Tangorn - 2009-08-15 18:03:36 |
*Zamyślił się chwilę, żal mu było wszystkich klonów, co było dosyć osobliwe, gdyż los wszystkich innych istot w galaktyce miał głęboko gdzieś, ale nie los klonów. Po dłuższej chwili odezwał się* Co zamierzasz potem zrobić? Jak odnajdziemy statek i raczej rozejdziemy się każdy w swoją stronę. *Hełm nieznacznie przekrzywił się w jego stronę, tak, że mógł zobaczyć swoje odbicie w tych rzadkich przypływach światła. A w oddali widać było koniec tunelu* |
Secorsha - 2009-08-15 18:10:14 |
*zobaczył i zapatrzył się w wizjer hełmu w którym dostrzegł swoją twarz. wyglądało to jakby patrzył w oczy. Głęboko. tak jak wtedy, kiedy patrzył na swoje oblicze, po odlocie braci, w lustrze, godzinami, doszukując sie człowieczeństwa. Zacisnął mocno wargi, czyniac je nieco pobladła pozioma kreska na swojej twarzy* cokolwiek bym nie zrobił na jedno wyjdzie... zostanę tutaj... to dobre miejsce dla mnie |
Tangorn - 2009-08-15 18:14:44 |
A nie chcesz się wyrwać z tej dziury, ner vod? Nie chcesz odwiedzić kolebki cywilizacji Mando? Mandalore? *Zaproponował cicho, z głosem pełnym powagi. Teer był praktycznie pół Mando, nie znał za dobrze swojego dziedzictwa ale bez wątpienia posiadał dusze wojownika. Dlatego ta propozycja wydawała się Tangowi całkiem naturalna. Nie wiedział tylko, czy klon się zgodzi. Spojrzał jeszcze na chwilę przed siebie, wychodzili już z tunelu i zalało ich jaskrawe światło słoneczne, ale wizjer hełmu je wytłumił, więc Tang mógł spokojnie obserwować okolicę* |
Secorsha - 2009-08-15 18:21:30 |
byłbym hańba dla Mandalore... dla tych, którzy pragną zachować dziedzictwo... jestem klonem... wyhodowano mnie... stworzono bym walczył i umarł dla Wielkiej Armi Republiki... marzeniem każdeog klona jest zginac pod jej horongiwa... mojhe marzenia sie nie spełnia. Nie ma juz WAR. nie ma juz republiki... nie ma juz podstaw mojej egzystencji... nie nadale sie do życia takiego, jakie znasz... *mówił cicho, monotonnie, nie spuszczając spojrzenia z wizjera hełmu mado. takiego pawdziwego. Nie podróbki z Camino* |
Tangorn - 2009-08-15 18:31:10 |
Republika to banda nędznych tchórzy... Imperium to banda wrednych rasistów i tchórzy... jedynie na Mandalore możesz sięgnąć do swego dziedzictwa *przystanął i palcem pchnął go w pierś. Wadą klonów było to, ze nie myślały o przyszłości tylko skupiały się na rozkazach* Jesteś genetyczną kopią Jango Fetta... jesteś Mandalorianinem z krwi i kości, mimo iż wyhodowano Ciebie... Walczyłeś i zwyciężałeś, tak jak Ja. Szukałeś śmierci i jej nie znalazłeś, wiec trzeba szukać dalej, ale nie na takim śmietnisku jak ta planeta. Bądź jak Mando a nie dar'Manda |
Secorsha - 2009-08-15 18:39:46 |
*Owszem. Tak było. I to była wada klonów. Istot, o których stan psychiczny i duchowy nie dbał nikt. Tak jak Teera, az do chwili tej rozmowy* to wszystko nie jest takie proste jak ci się wydaje... *Rzekł tonem kogoś, kto zaznacza ze musi sobie jeszcze wszystko przemyśleć... ale w tym przypadku przemyślenia nie skończą się nigdy* jesteś pierwszym mandalorianinem, z którym rozmawiam... nie byłem szkolony przez nikogo z was... jestem zwykłym piechurem... Szybko się zestarzeje. Szybko umrę... *Zacisnął zęby kiedy usłyszał, czym wg. Tana jest Republika. Ale właściwie... jak tu teraz trochę pożył, przyjrzał się... to.. może nie tyle mógł przyznać racje, co nie mógł zaprzeczyć. To, ze walczył dla republiki to był przypadek. Równie dobrze mógł stanąć po drugiej stronę barykady. Ktoś zadecydował za niego już wiele pokoleń klonów temu* |
Tangorn - 2009-08-15 18:43:50 |
Taaa... przeklęte modyfikacje genetyczne z kamino... *warknął i ruszył dalej przed siebie. Uparty strasznie był, czemu się dziwić nie trzeba było, w końcu pochodził od Jango Fetta.* Skoro Twoje życie jest krótkie, więc nie myśl długo tylko działaj... Poza tym na Mandalore osiedliło się kilku klonów i podobno wiedzą, jak spowolnić proces starzenia się *mówił prawdę, Po wojnie Skirata sprowadził kilku swoich chłopców na planetę i chyba nadal tam przebywali, z tego co wiedział* |
Hakon - 2009-08-15 18:50:28 |
*w miarę posuwania się naprzód do źrenicy Hakona wpadało coraz więcej światła, a zmysł wzroku przejmował wiodąca rolę. dostrzegł przed sobą zarys dwóch sylwetek. Jakże podobnych, w ruchach, w budowie. Parszywa, przegniła, śmierdząca zapluta republika... nie do pomyślenia, by hańbić życie tworząc je w próbówkach... by skazywać na cierpienie te istoty przez całe ich życie, zabierając im wszystko w zamian za... |
Secorsha - 2009-08-15 18:53:48 |
*zmrużył oczy w reakcji na to co słyszał. Klonów? Osiedliło? Nie wiedział... on gówno wiedział o życiu... o prawdziwym życiu...* to jest bardzo... kurwa! *zaklął. Nie miał widać odruchu klnięcia w języku mandalorianskim. Zbyt go szanował... Szkolenie samoistnie odwróciło go w kierunku źródła strzało. Nawet nie wiedział kiedy sam dobył bron. Zaatakował nas – pierwsza myśl. Ale o dziwo dostrzegł kaleesha w pozycji nie agresywnej. Odwrócił głowę, oszczędnie, kiedy usłyszał upadek* o... *podsumował* |
Tangorn - 2009-08-15 19:00:16 |
*Stał niewzruszony, gdy pod jego stopy padł Utapauski skalny drapieżnik. Cholera, za bardzo skupił się na rozmowie z Teer i zapomniał o fundamentalnej zasadzie, zawsze miej oczy szeroko otwarte. Spojrzał na Hakona i skłonił głowę w geście podziękowania, po czym znowu spojrzał na twarz Jango* To nie czas i miejsce na takie rozmowy, ruszajmy lepiej do tego handlarza. Prowadź... *zachęcił go gestem dłoni a sam nieznacznie zmienił pozycję karabinu* Potem pogadamy jak już odzyskam statek |
Secorsha - 2009-08-15 19:09:38 |
To było dobre, stary... *rzucił w kierunku jednookiego obcego, wyduszając z siebie uśmiech. Musiał powiedzieć cokolwiek, by zdusić w sobie wrzuty i pretensje do samego siebie. powinien zobaczyć tego zwierza, znał ich zwyczaje, wiedział,z e czają się u wylotów jaskiń. Elementarny, głupi błąd. No proszę... gdyby nie ten milczek z tyłu, jego wypad na Mandalore byłby przesadzony... Paradoks... na ćwiczeniach sierżant zaćwiczyłby go za taki błąd. I miałby racje. spuścił głowę i przyspieszył.* za mną |
Hakon - 2009-08-15 19:10:02 |
*zarzucił czerkę na plecy, poprawił pas i utrzymując cały czas odległość sam podjął marsz. Zerknął jeszcze na tego dziwnego, wyraźnie zagubionego chłopaczka, po czym przyspieszył* |
Tangorn - 2009-08-15 19:13:12 |
*Tang popatrzył jeszcze na tych dwoje i ruszył za klonem, który poprowadził ich krętymi ścieżkami i wąskimi tunelami do warsztatu tego złomiarza. Droga wbrew pozorom nie była krótka więc dotarcie tam zajęło im trochę czasu. Ale w końcu całą grupa stanęła przed właściwym budynkiem* |
Zindarad - 2009-08-15 19:39:15 |
Zindarad stał tak w najlepsze i się opierdzielał. Podłubał sobie w tym swoim nosie i po chwili, gdy zorientował się, że jego towarzysze wychodzą. Ocknął się i wybiegł. Międzyczasie, gdy jegomościowie szli w stronę złomiarza, kiffar w najlepsze poszedł się odlać. Zorientował się później, że swoje rękawice zostawił w kantynie, ale to nie było teraz problemem. Spojrzał za siebie, ale klona i jego towarzyszy nie było w zasięgu jego wzroku. Kiedy już ich ujrzał(jakimś dziwnym sposobem). Zaczął biec w ich kierunku na złamanie karku. Biegł na tyle szybko, na ile mógł, a że był młody to mógł wiele. W końcu znalazł się gdzieś za panami. Kiedy znaleźli się w siedzibie złomiarza, rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu turbiny jonowej, która była mu niezbędna do naprawy silnika. Podszedł do lady, rozejrzał się i niepewny całej tej sytuacji spytał złomiarza. |